17 maja 2016

Weekendowe podboje

W Luksemburgu mieliśmy długi weekend. Jak na dobrych podróżników przystało - nie próżnowaliśmy :)!

W niedzielę postanowiliśmy dołączyć do wyprawy do Małej Szwajcarii, organizowanej przez Stowarzyszenie Polek w Luksemburgu. Trochę się obawialiśmy czy Karolcia da radę, ale stwierdziliśmy, że spróbować warto. W najgorszym wypadku zawrócilibyśmy, gdyby okazało się, że jest zbyt trudno dla córci. Ona jednak, jak zwykle, stanęła na wysokości zadania i, ku zdziwieniu wielu uczestników wyprawy, bez problemu pokonała 12 km nie najłatwiejszej trasy.

Maciej nazwał tą skałę Maczugą Herkulesa.

W górę i w dół, po schodach, po skałach, po drewnianych belkach.

Piękne formacje skalne towarzyszyły nam przez całą trasę.



W skalnym Labiryncie.

Piękna zieleń budzącej się do życia przyrody :).



Hohllay - jaskinia, która powstała jako skutek wycinania kamieni, potrzebnych do zainstalowania w okolicznych młynach.

Jaskinia, powstała w podobny sposób jak Hohllay, a którą zaaranżowano na amfiteatr. Piękne miejsce!

Echternach - najstarsze miasteczko w Luksemburgu, z którego wyruszyliśmy na naszą wyprawę.

Motocyklistów widzieliśmy w ten weekend bardzo wielu, na tego typu sprzętach.

Centrum miasta, z restauracjami, kafejkami i sklepami.

Opactwo Echternach, założone zostało w 698 roku przez Świętego Willibrord'a.

Nagroda, po trudach wędrówki. Tak się złożyło, że zaparkowaliśmy nie tam, gdzie planowaliśmy, tuż przy wesołym miasteczku (ku uciesze córci :)). Nie mogliśmy jej odmówić tej drobnej przyjemności ;).

W poniedziałek wybraliśmy się do Fond-de-Gras. Bardzo fajne miejsce, gdzie można przewieźć się kilkoma rodzajami pociągów (parowozem z 1900 roku, kolejką wąskotorową czy pociągiem górniczym). Jest ono czynne od maja do końca września, w niedziele i luksemburskie święta (z wyjątkiem 23.06) od 14.00 do 18.00, a w czasie wakacji letnich także w poszczególne czwartki (szczegóły trzeba sprawdzić na stronie internetowej).
Na teren Parku i rozsianych po nim małych wystaw, wchodzi się bez opłat. Płacimy jedynie wtedy, kiedy chcemy skorzystać z przejażdżki jednym z pociągów. Bilety kupuje się albo na stacji, albo w pociągu (w przypadku kolejki wąskotorowej) wyłącznie za gotówkę i można je wykorzystać wielokrotnie w ciągu danego dnia. Cena za parowóz to 10 euro za drugą klasę i 12 za klasę pierwszą, za osobę dorosłą i odpowiednio 6 i 9 euro za dziecko. Kolejka wąskotorowa i pociąg górniczy kosztowały 5,50 euro za osobę dorosłą i 4 za dziecko. My kupiliśmy bilety na obydwie atrakcje i mimo, że obydwie przejażdżki nam się podobały, to na koniec wszyscy stwierdziliśmy jednogłośnie, że dużo bardziej interesująca była ta tańsza opcja.


Wagon towarowy.

Proszę wsiadać drzwi zamykać!

Jeden z kolejarzy.

Trasa, cennik, rozkład jazdy i trochę historii w jednym ;).

Jeden z tamtejszych pociągów

Parowóz z 1900 roku - duma i chluba Minett Parku.

Zajezdnia kolejowa w pełnej krasie.

Jedna z kilku wystaw na terenie parku (nie pytajcie tylko co to jest ;)).

Tą kolejką pojechaliśmy do miejsca, w którym przesiedliśmy się na pociąg górniczy.

Mamusia i córusia :D.

Tak wygląda pociąg górniczy.

W kopalni żelaza - głównego przemysłu Luksemburga, wcale nie tak dawno temu.

Sklepik z tamtych czasów. Wygląda tak realistycznie, że byłam przekonana, że ciągle obsługuje klientów.

Sezon wycieczkowy uważam za otwarty! Cieplejsze i jaśniejsze dni na pewno zaowocują jeszcze wieloma eskapadami po tym małym, ale jakże pięknym i interesującym państewku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz