11 grudnia 2015

Schéin Krëschtdeeg!


Schéin Krëschtdeeg, czyli Wesołych Świąt po luksembursku.

Grudzień, to okres świątecznych przygotowań: pogoni za podarunkami dla najbliższych, wyboru najpiękniejszej choinki, która ozdobi dom, zaplanowania wigilijnych potraw. Po drodze nie można zapomnieć też o wyczyszczeniu butów na Mikołajki.

W Luksemburgu, tak jak w Niemczech czy we Francji podczas przedświątecznej gorączki koniecznością jest odwiedzenie Jarmarku Bożonarodzeniowego. Chodzi tu głównie o to, aby spotkać się z przyjaciółmi, zjeść coś pysznego i napić Glühwein (grzanego wina). Oprócz tego można przewieźć się na karuzeli, kupić jakiś drobiazg albo smakowity kąsek (np. ser, który leżakował 24, 36 lub 48 miesięcy - rewelacyjny). Zresztą zobaczcie sami :).










Jak się jest właścicielem choinki, to trzeba ją też ładnie ubrać. Pewnie, że można ozdoby kupić, ale jaką można mieć frajdę robiąc je samemu! Ja z córcią postanowiłyśmy spróbować swoich sił przy produkcji himmeli, czyli tradycyjnych fińskich cacek ze słomy. Finowie zaczęli w ten sposób ozdabiać swoje drzewka tuż po wojnie, kiedy to w biednym, wyniszczonym kraju brakowało wszystkiego. Tak właśnie próbowali nadać wyjątkowy charakter Bożemu Narodzeniu, jak co roku.

Okazuje się, jak to często bywa, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Nie jest to bowiem zajęcie bardzo skomplikowane, ale za to bardzo czasochłonne. Poza tym, pracując ze słomą trzeba być niesamowicie ostrożnym, żeby nie zniszczyć delikatnych słomkowych rurek.



W ramach Mikołajkowej niespodzianki Maciej zabrał Karolcię na przedstawienie zorganizowane przy współpracy z ambasadą polską w Luksemburgu pt. 'O Żabce, co nie została królewną'. Przyjechał teatr z Łodzi i podobno jego aktorzy bardzo dobrze się zaprezentowali. Trochę żałuję, że nie pomyślałam, żeby kupić bilety dla nas wszystkich. No cóż, może w przyszłym roku ... . Tutaj znajdziecie małą fotorelację z tego wydarzenia.


Imieniny Saint Nicolas, to w Luksemburgu wielkie wydarzenie. Jest to dzień bardziej wyczekiwany przez dzieci niż Boże Narodzenie. To właśnie 6. grudnia dostają oni dużo dużych prezentów.

Tradycją jest, że Biskup przybywa do luksemburskich miejscowości łodzią lub pociągiem. Towarzyszy mu zawsze czarnoskóry i ubrany na czarno mieszkaniec mokradeł nazywany Housécker czyli w dosłownym tłumaczeniu Ojciec Chłosta, który rozdaje niegrzecznym dzieciakom rózgi albo kawałki węgla (zwyczaj ten musiał przeniknąć do polskiej tradycji w trochę zniekształconej formie, bo ja pamiętam, że i nas straszono rózgą albo węglem zamiast prezentów). Inna wersja głosi, że ubrana na czarno postać, to  Schwaarze Péiter czyli Czarny Piotr - pomocnik Świętego Mikołaja, który zajmuje się rozdawaniem słodyczy, które ze sobą przywieźli.


Święta nie były by Świętami, gdyby zabrakło tradycyjnych pierniczków. Jak co roku, skorzystałam z tego wspaniałego przepisu. Sprawdził się on doskonale już w trzech różnych krajach, na dwóch kontynentach! Śmiało mogę powiedzieć, że jest niezawodny :). Oczywiście najwięcej zabawy było przy ich ozdabianiu i spożywaniu. Powiem Wam w sekrecie, że ja mam już pierniczków naprawdę dosyć! Przynajmniej na jakiś czas ;).







Czytaj dalej »