29 września 2015

Nowa era

Wczoraj zaczęła się w moim życiu nowa era. Era francuskojęzyczna. Nie żebym od razu miała się przerzucić na pisanie bloga po francusku ;), ale pierwsze prawie że dwie godziny nauki tego języka już za mną :). Nie powiem, było fajnie. Najfajniej dlatego, że mogłam się wyrwać z domu i zrobić coś dla siebie, ale także dlatego, że mam teraz cel do osiągnięcia, taki namacalny, konkretny. No i jest ktoś, kto będzie mnie informował o tym jak mi idzie w realizacji tego celu (sprawdziany po każdym rozdziale i test końcowy już mamy zapowiedziane). Poza tym, mam nadzieję, że kiedy już będę mogła się po francusku przywitać, przedstawić i opowiedzieć o sobie parę słów, to łatwiej będzie mi znaleźć zatrudnienie. Zdecydowana większość ofert pracy tutaj wymaga znajomości francuskiego. Przyjdzie mi się jeszcze przekonać czy coś to da. Mam jednak tę świadomość, że nawet gdyby okazało się, że byłam w błędzie, to przynajmniej idąc do sklepu zrozumiem, co do mnie pani przy kasie mówi ;).

Szkoła do której się zapisałam, to najbardziej popularna placówka w Luksemburgu. Nazywa się Institut National des Langues (strona szkoły, niestety tylko po francusku, jest tutaj). Jest to bardzo oblegane miejsce głównie ze względu na niskie koszty zajęć, przy stosunkowo wysokim poziomie nauczania. Za jeden semestr (od końca września do lutego), nieco ponad 2 godziny lekcyjne, trzy razy w tygodniu, płacę 170 euro plus koszt podręcznika no i dojazdy (o cenach biletów autobusowych pisałam TU). Całkiem przyzwoicie, prawda?

Zapisy do tej konkretnej szkoły są kilkustopniowe. Najpierw trzeba zarejestrować się przez internet. Następnie, używając swojego loginu i hasła, należy rozwiązać test, który ma określić poziom języka, którego dana osoba zamierza się uczyć (w INL prowadzone są nie tylko zajęcia z francuskiego, ale także luksemburskiego, niemieckiego czy angielskiego). Kolejnym krokiem jest zapisanie się na jeden z dostępnych terminów na rozmowę kwalifikacyjną i oczywiście pojawienie się tam w wybranym dniu. Spotkania z nauczycielami mają potwierdzić czy dana osoba np. nie korzystała z pomocy rozwiązując testy online lub wyłapać tych, którzy mimo, że dość dobrze znają język, to z jakichś powodów nie chcą zapisać się do grupy bardziej zaawansowanej (wydaje mi się, że w mojej grupie znalazłoby się kilka takich delikwentów ;)).

Jaka jest moja grupa? Jest nas około dwudziestu osób z trzynastu różnych krajów, od Australii, Chin i Japonii, przez Uzbekistan, Rumunię i Irlandię, aż po Brazylię, Gwatemalę i El Salvador. Ja jestem jedyną Polką. Z jednej strony to dobra wiadomość (polskiego, bądź co bądź, używam najczęściej), a z drugiej trochę szkoda (fajnie mieć kogoś 'swojego'). Na szczęście sporo z nas zna język angielski więc możemy się między sobą jakoś porozumieć (po raz kolejny zjawisko 'języka międzynarodowego' ułatwia mi życie). Gorzej jest z nauczycielką, panią Adji, która oprócz kilku naprawdę podstawowych zwrotów, nie zna angielskiego. Komicznie musiały wyglądać nasze próby dogadania się, ale używając trochę angielskiego, trochę francuskiego, hiszpańskiego i mowy ciała, a także ogromu dobrej woli, zdołaliśmy się jakoś porozumieć.

Do tematu zajęć z francuskiego będę wracała, żeby pochwalić się moimi postępami w nauce ;). Tym czasem, zamieszczam poniżej  kilka pierwszych fotek (podręcznik i ćwiczenia, z których będziemy korzystać i pierwsza strona z zeszytu :).




PS. Inne szkoły językowe to między innymi:

Berlitz
Prolingua
Languages
Prolinguis

Poza tym każda gmina organizuje lekcje językowe dla swoich mieszkańców, ale z tego co wiem nie są to zajęcia na zbyt wysokim poziomie. W Bertrange np. dla początkujących jest tylko 1.5 godz. zajęć na tydzień i  to tylko w godzinach porannych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz