28 kwietnia 2015

Od planu do działania


Tak to własnie ze mną jest. Rodzi się w mej główce jakiś plan i nie czekam zbyt długo z jego realizacją. Zawsze tak było i pewnie już się to nie zmieni. Tak to mniej więcej wyglądało, kiedy postanowiliśmy przenieść się do Kanady. Tak było i tym razem.

Po jakimś czasie mieszkania w Toronto wiedzieliśmy już, że nie zostaniemy w Kanadzie na dłużej. Daliśmy sobie czas do końca pozwolenia na pracę i w wakacje 2016 roku mieliśmy wrócić do Irlandii. Widziałam jednak, że plan ten nie do końca odpowiada Maciejowi, któremu za każdym razem, na wspomnienie o powrocie na szmaragdową wyspę, mina rzedła. Zaczęłam więc szukać innego rozwiązania. Nie było to wcale łatwe. Irlandia odpadła, Wielką Brytanię od razu skreśliliśmy, a w Europie kontynentalnej nie ma żadnego kraju, w którym angielski byłby językiem urzędowym. Gdzieś tam przewinęła się Szwajcaria, ale w Szwajcarii własnie w tym czasie wprowadzono obostrzenia w stosunku do zatrudniania obcokrajowców.
Wodząc tak palcem po mapie natrafiłam na Luksemburg. Eureka! To przecież stolica finansowa Europy (przynajmniej tej kontynentalnej), a do tego miejsce, gdzie mieszka bardzo wielu emigrantów i ekspatów. Pomyślałam, że z angielskim nie powinno więc być problemu. Zebrałam trochę informacji na temat życia w tym małym księstwie i przedstawiłam swoją propozycję mojej drugiej połówce. No i bingo! Od razu widać było, że ta opcja dużo bardziej przypadła mu do gustu. A potem to już tylko kilka wysłanych życiorysów, jedna rozmowa, druga i na początku stycznia oferta pracy.

Kiedy rozważaliśmy przeprowadzkę, Luksemburg podobał nam się pod wieloma względami.

Przede wszystkim wiedzieliśmy, że nie będzie tu problemu z rozpoznawalnością Macieja europejskich kwalifikacji.

Po drugie, w Luksemburgu, podobnie jak w innych krajach europejskich, pracuje się żeby żyć, a nie żyje, żeby pracować. Mam tu na myśli minimalną długość urlopu, która przysługuje pracownikowi. W Kanadzie jest to 10 dni (jeśli ktoś dostaje więcej, to jest to tylko dobra wola pracodawcy), tutaj minimalny urlop to 25 dni.

Po trzecie, mamy stąd blisko do Polski. Czym jest bowiem niecałe 1200km w porównaniu do 2100km, albo tym bardziej do nieco ponad 6700km?

Po czwarte, wygląda na to, że mimo, że do hiszpańskiej czy włoskiej pogody Luksemburgowi daleko, to powinno być nieco lepiej niż w krainie deszczowców (tubylcy mówią, że dużo pada, ale na szczęście z góry na dół, a nie horyzontalnie ;)).

Po piąte, będziemy mieli dobrą motywację, do nauki francuskiego (o czym ja od zawsze marzyłam). Tak serio, to nieznajomość języka (tudzież języków), stanowiła dla nas jedną z głównych obaw przed podjęciem decyzji o zamieszkaniu w Księstwie Luksemburskim. Bo jak tu się znaleźć w kraju, w którym wszelkie umowy, formularze i inne temu podobne, są zapisane w języku, którego w ogóle nie znamy?! Do tego dochodziła kwestia Karolci szkoły i jej reakcji na tak duże zmiany. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowi koledzy, a do tego zupełnie obcy język, a nawet kilka. To własnie troska o nią zmotywowała nas do tak szybkiego opuszczenia kraju klonowego liścia. Wiedzieliśmy, że jeśli przeniesiemy się w tym momencie, to damy jej szanse na kilka miesięcy nieobowiązkowej nauki w przedszkolu. Nauki, a raczej zabawy, i to w dodatku tylko przez pół dnia, a nie w pełnym wymiarze. Przeprowadzka kilka miesięcy później, pozbawiła by jej tego stosunkowo łagodnego startu w luksemburskiej szkole.

A po szóste, cieszyliśmy się, że z olbrzymiej aglomeracji przenosimy się do małego miasta, żeby nie powiedzieć miasteczka, w którym nie trzeba będzie jechać godzinę czy dwie na spotkanie ze znajomymi, i gdzie wszystko będzie łatwiejsze 'do ogarnięcia'. Jednocześnie obawialiśmy się trochę, że po spędzeniu kilku lat w miejscu tętniącym życiem, gdzie ciągle coś się dzieje, zaczniemy zwyczajnie się nudzić w tej stolicy, która jest mniejsza od Torunia!

Teraz już tu jesteśmy i konfrontujemy nasze wyobrażenia o Luksemburgu z rzeczywistością, ale o tym to już będzie w następnym wpisie :).

Jeśli mielibyście ochotę poznać troszkę miasta to zapraszam do obejrzenia filmiku.



Czytaj dalej »

23 kwietnia 2015

Nowy start


Witajcie moi Drodzy!

Na pewno zauważyliście, że od dłuższego czasu i tu na blogu, i na Facebook'u zrobiło się bardzo cicho. Przez ostatnich kilka miesięcy cały mój wolny czas pochłaniały sprawy związane z przeprowadzką. Na początku marca opuściliśmy Kanadę i od 1. kwietnia mieszkamy już w Luksemburgu. Wpis (albo nawet kilka) o tym dlaczego i jak, i o naszych pierwszych wrażeniach w nowej ojczyźnie już powstaje.

Przyznam, że kiedy w zeszłym roku zaczynałam pisać bloga i zastanawiałam się nad tym jak go nazwać, to nie sądziłam, że liczba mnoga w tytule będzie aż tak adekwatna. Wszakże nie planowaliśmy zostać w Kanadzie na długo, ale na pewno pamiętacie, że za około rok czasu mieliśmy wrócić do Irlandii. No cóż, życie, jak wszyscy wiemy, pisze swoje scenariusze.

Jesteśmy w Luksemburgu troszkę ponad 3 tygodnie i jak na razie nam się podoba. Oby tak dalej :). Trzymajcie kciuki!

A tu namiastka tego co zobaczycie w przyszłych postach:




Pozdrawiam Was wszystkich,
Justyna


Czytaj dalej »