23 maja 2014

Roczek


Aż trudno w to uwierzyć, ale pierwszego czerwca minie rok od naszego przyjazdu do Toronto. W tym czasie zdążyliśmy przeżyć niejedną burzę - i nie mam na myśli wyłącznie wyładowań atmosferycznych. Choć tych też było sporo - ostatnie ubiegłej nocy. Padało, grzmiało i błyskało tak mocno, że obudziło nas o drugiej nad ranem. Ulewa była tak wielka, że wydawało mi się, że zaraz zacznie nam kapać na głowy. Na szczęście, po około pół godziny uspokoiło się i można było wracać w ramiona Orfeusza.
Sztormy, o których wspomniałam wcześniej, mimo że również nie dawały nam spać po nocach, miały niewiele wspólnego z opadami. Były to huragany emocji i wrażeń. Wszystkie pozytywne odczucia przeciwstawialiśmy temu, co nie do końca nam się podobało lub spełniło nasze oczekiwania. Były momenty, kiedy chcieliśmy spakować walizki i wracać natychmiast do Irlandii. Bywały też chwile, kiedy rozpływaliśmy się z radości, że możemy żyć w kraju liścia klonowego. Po pewnym czasie, żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, zaczęły przedzierać się myśli o powrocie do Polski. Jeśli bowiem Kanada nie zachwyciła nas tak jak się spodziewaliśmy, a z Irlandii zdecydowaliśmy się uciekać, to może jednak w 'porzuconej' ojczyźnie odnajdziemy swoje miejsce na ziemi?

To ciągłe szukanie odpowiedzi na pytanie: 'Co dalej?' było jak miotanie się dzikiego zwierza w klace. Nieustannie wymienialiśmy wszystkie za i przeciw każdej opcji, których nie dawało się porównać. Aż któregoś dnia wpadłam na genialny pomysł, żeby wyliczyć gdzie będzie nam najlepiej. Nie były to żadne skomplikowane działania matematyczne. Całki, pochodne i temu podobne bestie nie należą do moich najsilniejszych stron. Zrobiłam prostą macierz - zobaczcie poniżej:

IRE PL CAN
1. Rodzina i Znajomi
2. Praca
3. Pogoda
4. Przyszłość Karolci
5. Mieszkanie/Dom

Pięć powyższych punktów to te kwestie, które są dla nas najbardziej istotne (kolejność, w której są wymienione nie ma znaczenia). U góry wymieniłam kraje, które bierzemy pod uwagę. Zadanie polegało na tym, żeby każdy kraj sklasyfikować cyfrą od jeden do trzy, gdzie jeden to miejsce, które najbardziej realizuje daną naszą potrzebę. Następnie zsumowaliśmy wyniki dla każdego kraju i tym sposobem wyliczyliśmy, gdzie powinniśmy być najbardziej zadowoleni. Ja to zrobiłam najpierw, a później poprosiłam Macieja, żeby zrobił to samo. Możecie nam pogratulować, bo nasze macierze wyglądały identycznie - dokładnie tak samo rozlokowaliśmy punkty :). Czy uwierzycie, jak Wam powiem, że z naszych wyliczeń okazało się, że to właśnie Irlandia jest tym miejscem?! Na chwilę obecną zakładamy więc, że po dwóch bądź trzech latach wrócimy do Dublina. No chyba, że w tym czasie wydarzy się  coś, co albo nas zatrzyma w Kanadzie, albo co nas skłoni do powrotu do Polski. Tym będziemy się jednak martwić już później. A kto wie czy nie pojawi się na horyzoncie jakaś nowa możliwość - tylko żartuję ;).

Zdaję sobie sprawę, że ta macierz jest wielkim uproszczeniem rzeczywistości. Jest przecież wiele innych, może mniej istotnych, ale także ważnych czynników, które mają wpływ na nasze życie. Poza tym nie wszystkie z wymienionych powyżej kwestii są dla nas tak samo ważne - powinniśmy przypisać im wagi. Są to jednak czynniki kluczowe i ta 'analiza' ułatwiła nam uspokoić emocje i podejść do problemu trochę bardziej systematycznie. To wcale nie znaczy, że tematu tego nie poruszamy. Jest on nierozłączną częścią naszego życia. Nie towarzyszy mu jednak tak wielki ładunek emocjonalny i tak wiele rozterek.

Najważniejsze jest jednak to, że decyzji o przyjeździe do Kanady nie żałujemy. Przyjazd tutaj miał bardzo pozytywny wpływ na nasze życie. Dzięki temu, że nie pracuję mogłam przyjrzeć się Karolci reakcjom na nabiał i gluten i współpracować z alergologiem, żeby problem rozwiązać (gdybyśmy zostali w Irlandii na pewno nie rzuciłabym pracy ot tak sobie). Poza tym, mieszkając w Kanadzie mamy lepszą bazę wypadową na zwiedzanie tej części świata. W zeszłym roku udało się nam w końcu pojechać na wycieczkę do Meksyku. Byliśmy już w kilku miejscach na południu Ontario (m. in. nad wodospadem Niagara). Za kilka dni lecimy na Kubę. Za kilka miesięcy wybieramy się na północ Ontario - do Ottawy i na południe Quebec'u - do Montrealu. Na tym zapewne nasze przygody się nie skończą, bo jest jeszcze wiele miejsc, które chcielibyśmy zobaczyć i tu w samej Kanadzie i w okolicach.

Sztormy niekoniecznie muszą być niszczące.
Posłuchajcie sami: Yanni - 'The storm'




Czytaj dalej »

12 maja 2014

Początek lata


To był wspaniały weekend. Zaczęliśmy go z mężem już w piątek wieczorem obejrzeniem filmu 'Man of steel' (niestety nie wiem jaki jest polski tytuł). W sobotę z rana zrobiliśmy szybkie zakupy spożywcze, zjedliśmy obiad i pojechaliśmy do parku na spotkanie ze znajomymi. Umówiliśmy się w Sunnybrook Park i okazało się, że był to bardzo trafny wybór. Park jest bardzo rozległy i bardzo dobrze przygotowany dla ludzi, którzy chcą aktywnie wypocząć (jest tam wiele ścieżek spacerowo-rowerowych), ale też dla tych, którzy mają ochotę na poleniuchowanie na łonie natury (stoliki i ławki porozstawiane są po całym parku, a większości z nich towarzyszą na stałe zamontowane grille). Zrobiło na mnie to wszystko spore wrażenie, które zdecydowanie spotęgowała piękna, słoneczna pogoda, dwudziestostopniowa temperatura i wyśmienite towarzystwo :). Lato w końcu do nas zawitało!



Fantastyczny weekend kontynuowaliśmy w niedzielę. Z samego rana zostałam bardzo mile zaskoczona, gdy córeczka obudziła mnie mnóstwem buziaków i wręczyła piękną kartkę z okazji Dnia Matki. Święto to w Ameryce Północnej przypada na drugą niedzielę maja. W Irlandii świętowaliśmy w marcu, a w Polsce obchodzimy je, wiadomo, 26. maja. Wracając jednak do tematu, tak jak wspomniałam, pobudka była cudowna. Jak się później okazało, to nie był jeszcze koniec niespodzianek. Na śniadanie Karolcia, z niewielką pomocą taty, przygotowała pyszną jajecznicę z boczkiem i szczypiorkiem, którą wszyscy zjedliśmy ze smakiem. A po śniadaniu dostałam jeszcze piękny bukiet kwiatów :).



I to nie był jeszcze koniec rozpieszczania mamy. Otóż na obiad zostałam 'porwana' na stek'a do 'The Keg'. Restauracja była świetna, obsługa bardzo miła, a jedzonko palce lizać. Kolejna rzecz, którą zyskaliśmy teraz, kiedy już Karolcia nie ma żadnych ograniczeń żywieniowych - możemy spokojnie wyjść na obiad, bez obaw, że będzie się źle czuła po zjedzeniu restauracyjnych potraw.



Potem jeszcze wirtualne spotkanie z przyjaciółmi z Dublina, lekka kolacja i dzień, a zarazem weekend, dobiegł końca. Wspaniale rozpoczęło się tegoroczne lato :D!


Odtwórz w YouTube


Czytaj dalej »