23 kwietnia 2014

Wielkanocne wspomnienia

Wielkanoc już za nami. Mam nadzieję, że ten świąteczny czas spędziliście radośnie i wesoło, i że nie objedliście się zanadto. My Niedzielę Wielkanocną rozpoczęliśmy obfitym śniadaniem.


Następnie był oczywiście suty obiad, a po obiedzie kawka :). Ponieważ Karolcia może już jeść wszystko, zaszalałam z ciastami w te święta ;). Zrobiłam sernik wiosenny i mazurka różanego. Muszę przyznać, że obawiałam się trochę rezultatów, bo nie piekłam żadnych 'skomplikowanych' ciast już od jakiegoś czasu (około 3 lat). Na szczęście okazało się, że nie wyszłam jeszcze z wprawy :).


Jak widzicie Niedziela Wielkanocna minęła nam na obżarstwie i leniuchowaniu.

Żeby spędzić w domu również Poniedziałek Wielkanocny Maciej musiał wziąć dzień urlopu. W Ontario bowiem, Poniedziałek Wielkanocny i jest i nie jest świętem. Jest ponieważ pracownicy urzędów, szkół, itd. mają dzień wolny, a nie jest, ponieważ prywatni pracodawcy nie muszą i z reguły nie dają swoim pracownikom wolnego. Ustawowym dniem wolnym jest za to Wielki Piątek. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że większość sklepów jest zamknięta tego dnia. Na szczęście lokalny sklepik polski i market chiński były otwarte więc najpotrzebniejsze rzeczy udało się kupić :).
Wracając jednak do poniedziałku. Maciej wziął dzień urlopu i korzystając z pięknej pogody pojechaliśmy do zoo. Miło było spalić trochę kalorii po niedzielnym obżarstwie. Była to już nasza druga wizyta i tym razem odwiedziliśmy miejsca, do których nie udało nam się dotrzeć poprzednim razem. Najciekawsze było spotkanie z niedźwiedziem brunatnym, który podszedł do nas bardzo blisko i pozwolił na zrobienie kilku zdjęć. Nie wydaje mi się, żeby wizyty turystów podobały mu się zbytnio.


Poszliśmy też zobaczyć misie pandy. Są bardzo ładne i w Toronto zamieszkały tylko tymczasowo, ale nie wywarły na nas dużego wrażenia. Siedzą sobie albo leżą i objadają bambusami, ot co.



Pisząc o Wielkanocy, nie mogę nie wspomnieć o Easter Egg Hunt (nie jestem pewna jak to może brzmieć po polsku: 'Poszukiwanie Wielkanocnych Jajek'?). Dzięki temu, że mamy już samochód mogliśmy w weekend przed świętami wybrać się na taką atrakcję. Tutaj jest to dosyć popularne i sporo ludzi bierze w nich udział. Ja znalazłam ciekawą ofertę w Downey's Farm, gdzie oprócz zbierania jajek były występy magika i przedstawienie kukiełkowe.





Na wstępie każdy, i mały i duży, mógł sobie zrobić malowanie twarzy. Karolcia zamieniła się w motylka, a ja poprosiłam o kolorową pisankę na policzku. Maciej nie dał się namówić na skorzystanie z tej przyjemności ;).


Było też robienie wielkanocnych pisanek i przejażdżka po farmie, na przyczepie specjalnie zaadaptowanej do przewozu zainteresowanych.



Sporą frajdą okazało się też skakanie z wielkich bel słomy. Największą atrakcją była jednak zjeżdżalnia. Mimo, że była dość wysoka, a do tego w kształcie lekko podkręconej tuby, to dla Karolci nie było to żadnym wyzwaniem. Śmigała jak dzika w tę i z powrotem. Z trudem udało nam się ją stamtąd wyciągnąć.



A po tych wszystkich harcach na farmie ktoś musiał oczyścić buty. Ciekawe czy zgadniecie kto ... ;)?



Czytaj dalej »

06 kwietnia 2014

La Vita è Bella


Okna pootwierane, ogrzewanie wyłączone, piękne słońce za oknem - sezon wiosenny uważam za otwarty! Jak cudownie jest móc znów wyjść na dwór w półbutach i rozpiętej kurtce, wyjść bez czapki i rękawiczek na spacer. Zima jest piękna w Kanadzie, ale też długa - trochę za długa jak na moje upodobania. Jeśli jednak wierzyć prognozie pogody w aplikacji na telefon, to temperatury nie powinny już zejść poniżej 0C (przynajmniej nie do grudnia ;)). Szczerze mówiąc, to trochę się obawiałam początku wiosny. Wcale nie cieszyłam się na myśl o topiącym się śniegu, z którego powstaje brzydkie, nieprzyjemne błocko. Tak właśnie wspominam początki wiosny w Polsce. Tutaj zostałam jednak mile zaskoczona. Mimo wielkich hałd śniegu wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, nie było wielkich powodzi, czy pozatapianych chodników. Zawdzięczamy to temu, że dodatnie temperatury przychodziły stopniowo i stopniowo znikał śnieg. Nawet nie chce myśleć o tym co by było, gdyby po zimie przyszło nagłe ocieplenie przez kilka dni. Wtedy na pewno wielu ludzi miałoby problem... .

Nadejście wiosny zgrało się z innym radosnym wydarzeniem. Po ponad dwóch miesiącach oczekiwania na ubezpieczenie, dzisiaj wreszcie odebraliśmy samochód! Już się cieszę na myśl o możliwości wyrwania się w weekend poza miasto - odczucia na własnej skórze uroków pięknej kanadyjskiej przyrody, pojechania do Ottawy, Montrealu czy Quebec'ku. Nie mówiąc już o zwykłych cotygodniowych zakupach. Koniec z taszczeniem wielkiej, ciężkiej walizki. Huuuurrraaaaa! 

To jeszcze nie koniec nowin. Otóż, po kilku tygodniach wizyt u alergologa okazuje się, że nasza córcia nie jest uczulona na nabiał i wcale nie ma celiakii! Produkty mleczne podajemy jej już od miesiąca i nie ma żadnych reakcji. Produkty z glutenem krócej, bo tylko od tygodnia i to powoli, żeby nie obciążać żołądka nieprzyzwyczajonego do trawienia tego białka. Jak na razie wszystko wygląda bardzo dobrze i coraz śmielej podaję jej coraz to nowe pokarmy z tej grupy. Wczoraj podekscytowana upiekłam nawet rogaliki, którymi córcia zajada się bez opamiętania :). Jakie to fantastyczne uczucie - widzieć dziecko jedzące ze smakiem wypieki mamy. Bardzo mi tego brakowało!

Widzicie więc moi Drodzy, że z nadejściem wiosny otwierają się przede mną i moją rodziną nowe możliwości i zamierzamy je wykorzystać w pełni. Oczywiście będę się z Wami dzieliła wrażeniami w miarę na bieżąco :).

Na zakończenie nie mogłam się oprzeć - uśmiech sam ciśnie mi się na usta, gdy tego słucham. Tylko mi nie mówcie, że nie znacie tego kawałka ;).




Czytaj dalej »